czwartek, 19 czerwca 2014

Pospolitak - prolog

Tymbark, 10 grudnia 1914

 - Zgodnie z umocowaniem Naczelnego Komendanta Armii wskazanym w rozkazie z 3-iego sierpnia 1914 sąd doraźny działający przy 10 dywizji kawalerii, obejmujący jurysdykcją zgrupowanie wojsk będących pod dowództwem gen. mjr hrabiego Herberta von Herbersteina orzeka w dniu 10 grudnia 1914 co następuje: Uznaje winnym szeregowca wojsk landszturmu Mariana Liptoka zbrodni dezercji i tchórzostwa w obliczu wroga i skazuje go na karę śmierci przez powieszenie. Wyrok podlega natychmiastowemu wykonaniu,
             Laszlo, niespełna dwudziestoletni huzar z 9. pułku z Sopronia zwinął kartki i popatrzył na skazańca. Młody Polak właśnie kończył ostatnia rozmowę z miejscowym proboszczem, który szykował więźnia do najdłuższej wyprawy w tej wojnie. Laszlo, pracownik sądu w Soproniu, dziś zamiast walczyć ze swoim pułkiem, pracował jako protokolant przy wojskowym sądzie doraźnym. Zawdzięczał tę posadę hrabiemu Herbersteinowi, który dostrzegł go, a dokładnie jego przedwojenną przeszłość będąc dowódca soprońskiego Pułku. I chociaż to stanowisko piastował dopiero od 3 dni, tj. od momentu objęcia dowództwa pod Limanową przez hrabiego, to młodzian miał już wszystkiego dosyć. Wolał walczyć. A wszystko to przez sprawę tego Polaka. Został on oskarżony o zbrodnie dezercji, ale ...
- Jest winny dezercji, ale w jakich okolicznościach to sie stało? - zamyślił sie Laszlo, a potem z lekka odetchnął.
 - Dzięki Bogu Węgier ma dużo prościej.
Nagle z zamyślenia wybudziło go poszturchiwanie proboszcza.
 - Więzień gotowy - zapytał Laszlo
 - Słuchajcie - zaczął ksiądz poprawną niemczyzną - czy ta historia musi sie tak bezdusznie skończyć. Można go ułaskawić, jeszcze się nada w tej wojnie do różnych posług. Nie uchyla się od służby... Nie chciał tylko ...
 - Dyscyplina musi być proszę księdza i proszę troszczyć się by skazaniec był gotowy od strony duchowej na śmierć. Nie mogę sobie pozwolić na brak dyscypliny, gdy wróg czyha za następnym wzgórzem.
             Proboszcz zrozumiał aluzję nowego, niespodziewanego gościa tej egzekucji i stanął za skazańcem. Wiedział, że nie było szans na polemiki z samym hrabią Herbertsteinem, który niewiadomo skąd znalazł sie pod szubienicą. Dał znak, że będzie przemawiał. W centrum Tymbarku zapadła cisza. Tylko ze stacji dochodził odgłos rozładunku żołnierzy i taborów 39 dywizji piechoty honwedów, tak długo oczekiwanej przez broniących Limanowej. Zaczął padać śnieg zmieszany z pogwizdem wiatru.