poniedziałek, 30 czerwca 2014

Pospolitak - I

Mordarka - kwatera polowa Legionów Polskich, po zmroku 7 grudnia 1914
 
- Jak tam Panowie, wiecie już z nazwiska, kto po tych dwóch dniach dalej z nami nie pójdzie - zapytał z wyraźnym zgorzknieniem Piłsudski, odpalił papierosa i zwrócił sie do gospodarza u którego w chałupinie dziś przebywał wraz ze swoimi oficerami:
- Dzięki wam ojczulku, że chcieliście nam napalić. Ale dziś nie możemy bo jeszcze dymy Moskal zobaczy i zacznie z armat do nas strzelać. Wiem, że ciężko, ale bez większego ognia musimy się dziś obejść - po tych słowach odprowadził wzrokiem gospodarza, który poszedł do drugiej izby, gdzie przy zwierzętach grzała się cała jego rodzina.
- Belina mówił, że Jabłocki nie wrócił - zagadnął jeden z oficerów, ale Piłsudski tylko się uśmiechnął.
- O dłubinoska ze Zwierzyńca bym sie nie martwił. Pewnie lada dzień wróci do nas w przebraniu chłopskim, albo żebraczym jak to pokazywał nieraz - tu wszyscy strzelili salwą śmiechu, a Komendant kontynuował:
- Brakuje tu wśród nas Milki, to jest panowie strata. Będę musiał jak sie to skończy jakieś pismo o jego odwadze do wszystkich sklecić - tu zamyślił się, a po chwili zapytał:
- A wy Panowie, jakieś wnioski? Sugestie?
- Zrobiliśmy kawał dobrej roboty - zaczął Wieczorkiewicz od piechurów - ale trochę się cieszę, że nie mieliśmy za dużo sposobności by walczyć na bagnety, bo... Mam wrażenie, że po tamtej stronie tym razem jest wielu rodaków.
- Cholerna wojna – rozsierdził się Piłsudski - dziś nie możemy mieć skrupułów, chociaż przyznaje, że straszną cenę będziemy musieli zapłacić za wolną Polskę - zamyślił się, a po chwili zmienił temat wyraźnie nie chcąc ciągnąć poprzedniego.
- A co słychać za nami?
- Wydaje mi się, że bardzo doceniają to cośmy przez te dwa dni zrobili - rzekł Brzoza – planują okopy i linię obrony przez to wzgórze Jabłoniec.
- Mam nadzieje, że odeślą dla złapania oddechu - wtrącił Wieczorkiewicz, ale dalsza dyskusja juz nie miała być rozwijana, bo do izby wpadł pierwszy z koniarzy - rotmistrz Belina,
- Obywatelu Komendancie jakieś fircyki szukają dowódcy - wprowadzić?
- Belina, ja myślałem, że fircyki to tylko u ciebie - zażartował Piłsudski i dodał - wprowadzić!
Do pokoju weszło dwóch oficerów, najprawdopodobniej z polskiego landszturmu. Ubrani w cesarskie mundury, zdawało się, że z wyższością spoglądają na szarość legionową. Ale niestety to nie było tylko wrażenie. Gdy dostrzegli Piłsudskiego długo ociągali się z oddaniem mu honorów, nikt z zebranych nie miał okazji poznać ich godności. Coś wydukali z siebie i przekazali, że są do dyspozycji tutejszego dowódcy. Piłsudski usłyszawszy tę mowę po prostu grzecznie podziękował informując, że teraz niestety już posiłków nie potrzebuje.  Nadęci goście obrócili się na piętach i wyszli z chałupy. Ale to szarogęszenie się rozjuszyło oficerów Komendanta. Wstali jak jeden i poszli na zewnątrz by jak to się wyrażali: "Nauczyć gości żołnierskiej dyscypliny". Wypadli na zewnątrz w podwórko. Tu postanowili jednak oddać inicjatywę znanemu z ułańskiej fantazji Belinie. Ten wyjął papierosy, puścił uśmiech spod czaka i zagadnął do wsiadających na konie gości. Ale nie do oficerów, tylko do towarzyszących im dwóch szeregowców z obstawy:
- Papieroska obywatele? Proszę - poczęstował żołnierzy, ale ci wyraźnie speszeni obecnością przełożonych odmówili.
-Muszę przyznać, ze musicie być ciężkimi podwładnymi dla swoich przełożonych, bo aż zapominają o kulturze oficerskiej,
- O co Panu chodzi?! - odezwał się oburzony starszy rangą oficer, ale Belina niewzruszenie kontynuował do żołnierzy.
- Takie z was ładne wojaki, a wasi oficerowie nawet się nie umieją przedstawić wyższemu stopniem.
            Po tych słowach oficerowie landszturmu wyraźnie zdenerwowani zeskoczyli z koni i chcieli przystawić się do Beliny. Nie zdążyli jednak dobiec do niego, bo już leżeli w śniegu otoczeni przez oficerów legionowych. Z kolei szeregowcy landszturmu chcieli najpierw rzucić się na pomoc swoim przełożonym, ale jedno słowo Beliny, a właściwie rozkaz: "baczność" wyznaczył ich rolę w tym konflikcie.
- Staniecie przed sądem polowym za wszczynanie rozruchów i obrazę majestatu oficera szaraki - syknął starszy rangą oficer.
- Ale razem z wami Panowie, bo też i wy bez winy nie jesteście - odpowiedział Wieczorkiewicz,
- Raczej bez kultury - dopowiadali inni, a podsumował wszystko Belina:
- Uważajcie bo szarak może wcale nie być zającem, ale kąsającym wilkiem. Zresztą czas już na Panów - a potem zwrócił sie do żołnierzy:
- Spocznijcie Panowie i uważajcie na przełożonych, bo Moch sie po nocy pałęta.
Landszturmiści odjechali w ciemność. Pycha, złość i poniżenie jakiego doznali oficerowie rozrywała ich tętnice, a jeden z nich warknął na żołnierzy:
- Jeśli się to rozniesie to was osobiście zabiję – poczym zapadła cisza, która nie trwała długo.
- Liptok wracaj do tego koniarza i powiedz mu, że żądam satysfakcji - jedz natychmiast.
Marian wrócił pod chałupinę, gdzie ostatni do środka wchodził Belina. Zauważył on żołnierza i wyszedł mu na spotkanie.
- Co jednak zdecydowałeś się na tego papieroska?
- Podporucznik kazał powiedzieć, że chce od Pana satysfakcji.
            Belina zaśmiał się i odpowiedział:
- Tacy beznadziejni oficerowie, musi być wam ciężko żołnierzom pospolitakom. Trzeba było do nas szaraków.
-Myślałem, ale... I teraz mam za swoje. Muszę walczyć wśród takich.
Belina dostrzegł sentyment w oczach chłopca:
-  No to przejdź to nas.
- Może kiedyś. Dziś bitwa i nikt na takie wycieczki nie pozwoli. Może kiedyś.
- Nadawałbyś się obywatelu. Powiedz twojemu przełożonemu, ze ma z tym pojedynkiem wybujała fantazję, nawet my koniarze takiej nie mamy. A po wojnie w wolnej Polsce nie będziemy mieć czasu na takie bzdury. Zresztą, czy dożyjemy.

czwartek, 19 czerwca 2014

Pospolitak - prolog

Tymbark, 10 grudnia 1914

 - Zgodnie z umocowaniem Naczelnego Komendanta Armii wskazanym w rozkazie z 3-iego sierpnia 1914 sąd doraźny działający przy 10 dywizji kawalerii, obejmujący jurysdykcją zgrupowanie wojsk będących pod dowództwem gen. mjr hrabiego Herberta von Herbersteina orzeka w dniu 10 grudnia 1914 co następuje: Uznaje winnym szeregowca wojsk landszturmu Mariana Liptoka zbrodni dezercji i tchórzostwa w obliczu wroga i skazuje go na karę śmierci przez powieszenie. Wyrok podlega natychmiastowemu wykonaniu,
             Laszlo, niespełna dwudziestoletni huzar z 9. pułku z Sopronia zwinął kartki i popatrzył na skazańca. Młody Polak właśnie kończył ostatnia rozmowę z miejscowym proboszczem, który szykował więźnia do najdłuższej wyprawy w tej wojnie. Laszlo, pracownik sądu w Soproniu, dziś zamiast walczyć ze swoim pułkiem, pracował jako protokolant przy wojskowym sądzie doraźnym. Zawdzięczał tę posadę hrabiemu Herbersteinowi, który dostrzegł go, a dokładnie jego przedwojenną przeszłość będąc dowódca soprońskiego Pułku. I chociaż to stanowisko piastował dopiero od 3 dni, tj. od momentu objęcia dowództwa pod Limanową przez hrabiego, to młodzian miał już wszystkiego dosyć. Wolał walczyć. A wszystko to przez sprawę tego Polaka. Został on oskarżony o zbrodnie dezercji, ale ...
- Jest winny dezercji, ale w jakich okolicznościach to sie stało? - zamyślił sie Laszlo, a potem z lekka odetchnął.
 - Dzięki Bogu Węgier ma dużo prościej.
Nagle z zamyślenia wybudziło go poszturchiwanie proboszcza.
 - Więzień gotowy - zapytał Laszlo
 - Słuchajcie - zaczął ksiądz poprawną niemczyzną - czy ta historia musi sie tak bezdusznie skończyć. Można go ułaskawić, jeszcze się nada w tej wojnie do różnych posług. Nie uchyla się od służby... Nie chciał tylko ...
 - Dyscyplina musi być proszę księdza i proszę troszczyć się by skazaniec był gotowy od strony duchowej na śmierć. Nie mogę sobie pozwolić na brak dyscypliny, gdy wróg czyha za następnym wzgórzem.
             Proboszcz zrozumiał aluzję nowego, niespodziewanego gościa tej egzekucji i stanął za skazańcem. Wiedział, że nie było szans na polemiki z samym hrabią Herbertsteinem, który niewiadomo skąd znalazł sie pod szubienicą. Dał znak, że będzie przemawiał. W centrum Tymbarku zapadła cisza. Tylko ze stacji dochodził odgłos rozładunku żołnierzy i taborów 39 dywizji piechoty honwedów, tak długo oczekiwanej przez broniących Limanowej. Zaczął padać śnieg zmieszany z pogwizdem wiatru.

Zaproszenie



Zapraszam to czytania noweli "VIII Korpus już w całości" na specjalnie utworzonej podstronie. A u nas już wkrótce zwiastun kolejnego opowiadania spod Limanowej: "Pospolitak"

Autor